Narwal Freo Z10 Ultra / fot. K. Kulikowski, agdManiaK.pl
Narwal Freo Z10 Ultra to następca rewelacyjnego modelu Freo Z Ultra, który był jednym z największych pozytywnych zaskoczeń 2024 roku. Czy premierowy model pokonał tak wysoko zawieszoną poprzeczkę?
Spis treści
Marka Narwal to kolejny chiński producent robotów sprzątających, mający pokaźną sprzedaż na rynku własnym, jak i w USA. Producentem robotów firmy Narwal jest chińska firma Yunjin Intelligence Innovation Co., Ltd.
Na naszym blogu znajdziesz testy dwóch starszych modeli z 2024 roku – prostego Narwal Freo X Plus z innowacyjnym workiem wbudowanym w robota i kompresją jego zawartości, który cenowo spadł poniżej 1000 zł, a także ubiegłorocznego flagowca Narwal Freo Z Ultra, który był dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń 2024 roku.
Warto też wiedzieć, że Narwal to nie tylko roboty, ale także odkurzacze myjące aktywnie. W kilku polskich sklepach znajdziesz model Narwal S10 Pro, a za granicą nowszego Narwala S20 Pro. Kiepska dostępność w Polsce wynika z faktu, że Narwal dogadał się z koncernem Groupe SEB, właścicielem marek Tefal i Rowenta, więc sprzęt tej firmy kupisz w Polsce pod nazwą Tefal X-Clean 10.
Tefal X-Clean 10 już zresztą szerzej prezentowaliśmy – to jeden z najlepszych odkurzaczy myjących aktywnie, a na dodatek najlżejszy.
Teraz czas na test modelu Narwal Freo Z10 Ultra, który jest rozwinięciem ubiegłorocznego flagowca Narwal Freo Z Ultra. Rewolucji nie ma, są drobne poprawki i ulepszenia, ale skoro model z 2024 roku zachwycił mnie systemem omijania przeszkód, brakiem zaplątanych włosów w szczotce głównej, czy doskonałą jakością odkurzania i mopowania, to tu powinno być podobnie.
Chcesz wiedzieć, co się zmieniło i czy Narwal nadal robi jedne z najlepszych robotów na świecie? Zapraszam do lektury!
Naszą sztukę dostaliśmy ze sklepu geekbuying.pl, gdzie aktualnie skończyła się na niego dobra promocja i cena poszybowała do sugerowanej 5999 zł, ale to tylko kwestia czasu gdy ponownie będzie najtaniej na rynku.
Dodatkowo pamiętaj o naszym kodzie rabatowym Techmaniak6, dającym dodatkowe 6% rabatu.
Najnowszy flagowiec firmy Narwal pojawił się na polskim rynku z końcem kwietnia 2025 roku. Od tego czasu ceny w sklepach spadły w połowie czerwca do nawet okolic 4199 zł, a poprzednik kosztuje 1000 zł mniej – Narwal Freo Z Ultra kupisz za 3199 zł i to nadal dobry pomysł na robota jeśli budżet masz nieco bardziej ograniczony.
Robot występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: biało-srebrnej i ciemno-szarej i tym razem dostępność jest dużo lepsza. Poprzednio najlepsze oferty miał geekbuying.pl, a teraz roboty Narwala dostępne są w Media Expert, RTV EURO AGD, Max Elektro i ich sklepach internetowych.
Co do części eksploatacyjnych to mamy całkiem nieźle dostępne oryginały i sporo dużo tańszych zamienników. Sprawdziłem ceny oryginalnych części (głównie Geekbuying, oficjalny sklep Narwal na Allegro i Zigbuy): szczotka główna to koszt 89 zł, 1 komplet szmatek mopujących to 65 zł, 2 filtry EPA to 59 zł, pojedynczy wkład do zbiornika kurzu 79 zł, 2 worki do stacji 105 zł. Sklepy oferują też duży zestaw za 599 zł zawierający 3 wkłady zbiornika kurzu, 2 filtry EPA, szczotkę główną, 2 komplety szczotek bocznych, 3 worki do stacji, 3 komplety szmatek i 2 wkłady z detergentem do stacji.
Jeśli chodzi o zamienniki to jest znacznie taniej. Przykładowy zestaw 34 elementów z AliExpress to koszt 106 zł, a zawiera 8 worków, 8 kompletów szczotek bocznych, 2 szczotki główne, 8 filtrów i 4 komplety szmatek.
Nieco gorzej wygląda dostępność wkładu z detergentem – w polskim internecie mamy dosłownie pojedyncze oferty 129 zł za sztukę, a na AliExpress dostaniemy zamienniki za ok. 54 zł.
Robot ma w zestawie niemal wszystko – dostajemy 580 ml wkład z detergentem, zapasowy wkład zbiornika kurzu, zapasowy filtr EPA E11, zapasowy worek na kurz do stacji, komplet instrukcji obsługi. Reszta jest już zamontowana i nie mamy zapasowych elementów.
Niestety, względem wersji Z Ultra nie dostajemy świetnych futerek do montażu z boku robota – stary model miał ich w zestawie aż 4 sztuki, a w Z10 Ultra mimo miejsca na montaż nie ma nawet jednej sztuki.
Przyznam, że to był świetny dodatek w ubiegłorocznym flagowcu, gdyż był to pierwszy robot, który przecierał także listwy przyścienne. Na szczęście da się te futerka dokupić osobno na AliExpress (przykładowo 8 sztuk za 77 zł).
Parametry Narwal Freo Z Ultra:
Co do cyferek to żadnych zaskoczeń nie ma. Robot względem poprzednika zyskał większą moc ssania 18 kPa zamiast 12 kPa, urosła nieco bateria z 5200 mAh do 6400 mAh, nieco spadła deklarowana głośność pracy, ale pozostałe parametry są takie same.
Jedynie spadła siła docisku mopów do podłoża – stary model miał 1,2 kg docisku, nowy 0,8 kg. Niektóre specyfikacje podają też mniejsze pojemności zbiorników wody o 0,5 l każdy, względem modelu z 2024 roku.
Ciężko znaleźć słabe punkty w parametrach nowego Narwala Freo Z10 Ultra.
Konstrukcyjnie mamy dwie zmiany względem poprzednika. Jeden z mopów wysuwa się do prawej strony w celu niwelacji martwej strefy mycia, nowe są też obie szczotki boczne ze składanymi dwoma wąsami – pozycja złożona ma ułatwiać usuwanie z nich włosów.
Jakość użytych plastików jest na najwyższym poziomie, nie ma tu żadnej tandety, ale tak już było w poprzednich modelach. Jedyne do czego mogę się przyczepić to do braku gumowania zderzaka, ale z drugiej strony robot jest bardzo delikatny dla przeszkód, a samą czułość można jeszcze zwiększyć w aplikacji.
Konstrukcyjnie to robot tradycyjny – mamy krążek o średnicy ok. 35 cm, z wystającą kopułką radaru LiDAR 360 stopni i na jego obudowie 3 mikrofony dla asystenta głosowego. Niestety wysokość to nadal 10,96 cm, więc robot należy do jednych z najwyższych na rynku i nie wjedzie pod typowe nisze meblowe 10 cm.
Obok kopułki radaru znajdziemy przycisk powrotu do stacji „Home” i włącznik/wyłącznik. Pod klapką mamy dostęp do zbiornika kurzu, przycisku reset i kodu QR ułatwiającego sparowanie robota z apką. Zbiornik na kurz ma wymienny wewnętrzny zbiornik, ma to wartość higieniczną.
Filtra to EPA E11, czyli standard, ale wymienny zbiornik 300 ml ma własny filtr wstępny z gęstej siateczki, więc filtr EPA nie zapycha się tak mocno, jak te w Roborockach i Dreame. Niestety zbiornik nie ma klapki zwrotnej, więc przy pełnym zbiorniku, każde przechylenie, czy obrócenie robota powoduje wypadania zawartości.
Zbiornik ma system automatycznego opróżniania i działa ono wybitnie dobrze.
Tył robota to tylko styki ładowania i wywiew powietrza, nie ma wewnętrznego zbiornika wody. Prawy bok zawiera czujnik śledzenia ścian i przeszkód, a także mocowanie pod futerko czyszczące listwy przyścienne (w zestawie nie dostajemy nawet jednej sztuki).
Z frontu znajdziemy zespół podwójnych kamer systemu rozpoznawania i omijania przeszkód TwinAI Dodge z 5 diodami doświetlającymi. System względem poprzednika jest ponoć usprawniony programowo, ale już w zwykłym Z Ultra działał dobrze.
Od spodu znajdziemy dwa mopy obrotowe o nietypowym kształcie bliższym trójkątom niż okręgom, a na dodatek szmatki mają aż 0,5 cm grubości – świetnie nabierają wody w stacji i długo utrzymują wilgotność. Z uwagi na brak wewnętrznego zbiornika wody, nie są one nasączane w trakcie pracy – robi to stacja przy ich przemywaniu.
Dalej mamy zespół szczotki głównej – zaczepiona jest tylko z jednej strony, a z drugiej wisi sobie w powietrzu, więc praktycznie wszystkie włosy z niej się ssuwają i są odprowadzane do zbiornika. To znakomite rozwiązanie, które zostało skopiowane przez Dreame i Roborocka.
Szczotka ma paski włosia i gumy, ale ułożone tak, że nie blokują na sobie włosów, a taka mieszanka materiałów dobrze radzi sobie z wyczesywaniem brudu z dywanów/wykładzin (paski gumy), jak i zbieraniem kurzu, czy drobnego piasku z podłóg twardych (włosie).
Zespół szczotki głównej jest pływający i świetnie przylega do podłoża. Nietypowo rozwiązano kwestię koła podporowego – większość robotów ma je z przodu, a Narwal z tyłu między szmatkami – takie rozwiązanie skutkuje tym, że robot nie podskakuje na głębokich i szerokich fugach między kafelkami.
Nie zabrakło czujników wysokości, czujnika dywanów. Szczotki boczne mamy dwie, każda z dwoma wąsami, jednym dłuższym i jednym krótszym, oba ruchome, mogące złożyć się do pozycji na szczotkę główną. Faktycznie plątanie włosów wokół nich jest minimalne, a w szczotce głównej nie znalazłem praktycznie nic.
Szmatki mopów unoszą się w górę na 12 mm. Nie ma tu funkcji automatycznego zakładania i zdejmowania mopów w stacji.
Pierwsze, co od razu rzuca się w oczy to dynamika poruszania się – robot nie traci czasu na myślenie, manewruje szybko i zdecydowanie. Algorytm poruszania się jest dobrze dopracowany.
Robot dobrze odkurza większość rodzajów podłóg – sprawdziłem go na kafelkach gresowych z głębokimi fugami, na deskach modrzewiowych, panelach i dywanie shaggy 3 cm. Z każdym zadaniem poradził sobie naprawdę dobrze.
Z uwagi na konstrukcję z tylnym kołem podporowym robot nie podskakuje na fugach.
Robot ma 4 poziomy mocy, z czego pierwsze trzy są dość blisko zestopniowane, co sugeruje, że nie mamy tu równego podziału skali mocy ssania. Wydaje mi się, że poziomy od 1 do 3 oferują moc max. do 4000 Pa, a po prostu czwarty poziom to przeskok do maksymalnych 18 000 Pa. Niestety, producent nie podaje mocy na każdym poziomie, więc to tylko domysły.
Pierwszy bieg „cicho” nadaje się do zbierania niedużych ilości kurzu. Drugi bieg „normalnie” sprawdzi się przy codziennym sprzątaniu kurzu, włosów, czy krótkiej sierści.
Bieg trzeci „silny” można odpalić w nieco bardziej zabrudzonych obszarach, a maksymalna moc biegu 4 „super mocny” poradzi sobie z dywanami, wykładzinami, rozsypanymi elementami i dużą ilością sierści, która nie wkręca się w szczotkę, ani nie utyka w jej niszy.
Głośność pracy:
Jak widać głośność pracy to poziom flagowych robotów Dreame i Roborocka, choć Narwal ma o jeden poziom mocy ssania mniej niż konkurencji.
Robot pierwsze mapowanie wykonał w 15 minut i uznał, że powierzchnia do sprzątania ma 154,6 m2. Na przestrzeniach otwartych, jak korytarze, czy duży salon z jadalnią, robot ma wydajność pracy ok. 1 m2 na minutę, w sypialniach spada od do 0,8 m2 na minutę.
Przykładowo wejście, korytarz, kuchnię, salon i jadalnię ogarnął w 105 minut, a to 96,9 m2 powierzchni. Łącznie robot przejechał u mnie prawie 1000 m2, w ramach 31 cykli sprzątania, co zajęło mu 20,5 h.
Robot w trakcie sprzątania informuje na o tym na jakim jest etapie, a na koniec generuje bardzo szczegółowy raport z zaznaczonymi na mapie wykrytymi przeszkodami i ich zdjęciami (trzeba na fotki wyrazić zgodę).
W raporcie mamy oś czasu, ilość wykrytych przeszkód, dokładny czas rozpoczęcia i zakończenia z datą, a nawet opcję odtworzenia całej trasy jaką robot przejechał ze sporym przyspieszeniem x50 lub x100 – dokładnie liniowo widać jak robot sprzątał. Raporty może udostępniać jednym przyciskiem na maila lub społecznościówki. To chyba najbardziej zaawansowane formy raportów wśród aktualnie sprzedawanych robotów.
Robot zasuwał u mnie ponad miesiąc i nic przy nim w tym czasie nie robiłem, poza dolewaniem wody czystej i usuwaniem brudnej. Jak widać stan robota jest niezły, w szczotce głównej nie ma żadnych włosów, w prawej bocznej też nie, jedynie coś tam się zaplątało w lewej. Szmatki są w miarę czyste, małe zabrudzenia widać tylko w kilku miejscach na wewnętrznym rancie.
Zbiornik kurzu był idealnie pusty, więc system opróżniania działa tak jak trzeba, a w filtrze EPA nie było dużo kurzu, a to dzięki filtrowi wstępnemu w zbiorniku. Filtr jest oczywiście zmywalny, podobnie jak sam zbiornik, czy szczotki, a szmatki można prać w pralce.
Generowane przez robota mapy można edytować: scalać i dzielić pomieszczenia, zmieniać nazwy, edytować meble (39 do wyboru), ustawiać materiał podłogi (bruk, marmur, tatami, płytki, deski), edytować dywany i ustawić jak robot ma się na nich zachować (odkurzać, unikać, przejeżdżać bez odkurzania, ignorować), ustawiać strefy zabronione, strefy silnie zabrudzone (robot identyfikuje je sam), a nawet edytować plan piętra z przesuwaniem ścian.
Praktycznie niczego nie brakuje, no może poza opcją wskazania zasłon i firan, tak aby robot mógł je ignorować i nie traktować jako przeszkody –Dreame już to ma, Narwal jeszcze nie.
Niestety, nadal nie naprawiono kwestii podziału map. Robot mimo zaznaczenia na mapie spiżarni, która znajduje się na środku, pomiędzy korytarzem, kuchnią, salonem i jadalnią, nie uznaje jej za ściany, więc realnie dostajemy jedno wielkie pomieszczenie składające się z tych 4.
Nie da się wydzielić na osobne pomieszczenia, co najwyżej da się przeciąć je na pół, więc jadalnia jest jednym pomieszczeniem z kuchnią i kawałkiem korytarza, a salon z kolejnym kawałkiem korytarza drugim. Takie niedoróbki to cecha robotów z dawnych lat, pamiętam, że podobnie było w pierwszych Xiaomi, czy Viomi, a dziś praktycznie żadna licząca się marka nie ma z tym problemu.
Według apki, robot radzi sobie z dywanami do 7 mm włosia. Nie jest to prawdą – mam dywan typu shaggy z 3 cm włosiem i robot też go odkurza, nie blokuje się na nim i nie słychać, żeby szczotka główna jakoś specjalnie się na nim męczyła. Małe wycieraczki też odkurzy, choć warto zadbać o ich przymocowanie do podłoża, bo roboty mają tendencję ciągnięcia ich pod sobą, aż do zmiany kierunku.
W całym teście nie zauważyłem żadnych problemów z rysowaniem podłóg, listew czy mebli – robot jest bardzo delikatny i znakomicie rozpoznaje, a następnie omija przeszkody.
Jak już wspomniałem wcześniej, Narwal Freo Z Ultra to ścisła topka pod tym względem, a wśród testowanych na agdManiaK.pl robotów numer jeden, przebijający nawet flagowce Roborocka i Dreame.
Robota poza dywanami sprawdziłem też w zbieraniu dużych elementów. Wysypałem ścieżkę z kawy, herbaty, płatków owsianych, cukru, mąki i ryżu. Nie najechał na nie idealnie szczotką główną, tylko zgarnął za pierwszym przejazdem boczną szczotką, co nieco utrudniło zebranie (sporo wpadło w głęboką fugę).
Mimo to, przy dwukrotnym przejeździe na krzyż, robot zebrał 99%, więc zadanie zaliczone.
Kolejny test to formalność – omijanie małych przeszkód w postaci pada od PS4, świeczki, figurki z masy solnej i paczki zapałek. Pierwsze trzy robot wyminął perfekcyjnie i bardzo dynamicznie zbliżając się na kilka centymetrów.
Gorzej poradził sobie z paczką zapałek – zidentyfikował ją, ale nie wyłączył sobie bocznej szczotki, więc objeżdżając ją, zawijał zapałki pod siebie. Pod tym względem nadal najlepszym robotem omijającym przeszkody są Roborocki serii Saros 10R i Z70.
Tu mamy zdecydowanie lidera rynku. Nie dość, że idealnie omija oba rodzaje kabli – grube rozdzielaczy w kolorze białym, jak i cienkie czarne od ładowarek smartfonów, a na dodatek robi to będąc w odległości 2-3 cm od kabli, a nie tak jak Roborock – 10 a nawet 20 cm.
W apce możemy zapisać bazowy poziom mocy ssania (4 do wyboru), czy dokładności sprzątania (zagęszczenia trasy z mniejszą prędkością poruszania się). Możemy przypisać parametry sprzątania do każdego pomieszczenia osobno, ustalić sekwencję sprzątania (kolejność) i jak często stacja ma zbierać kurz z robota, a także ilość powtórzeń (do 3).
Co ciekawe stacja nie usuwa kurzu z robota zaraz po sprzątaniu, ale przed każdym nowym cyklem. Zbieranie kurzu do stacji może być silne z głośnością ok. 70 dB lub ciche z ograniczoną mocą ssania i głośnością ok. 60 dB.
Trybów pracy mamy 5:
Robot ma też tryb Freo Mode z AI – oprogramowanie samo dobiera strategię sprzątania do środowiska domowego, nawyków użytkowników, rodzaju podłogi, poziomu zabrudzeń. W ramach tego trybu robot wszystko ogarnia samemu, mopowanie może odbywać się automatycznie po odkurzeniu każdego pomieszczenia aby unikać zanieczyszczenia krzyżowego.
To w tym trybie działa czujnik AI DirtSense, gdzie robot może powtórzyć mopowanie nawet do trzech razy w tym samym miejscu, gdy czujnik wykryje brudna wodę z przemycia w stacji. Ten tryb decyduje też o włączeniu trybu krawędziowego, wilgotność szmatek dostosowuje do wilgotności powietrza, ogarnia gdzie mamy jakie podłogi i dobiera właściwe parametry i rozpoznaje silnie zabrudzone powierzchnie.
Na koniec można jeszcze wspomnieć o trybie podglądu obrazu z kamery – mamy opcje patrolu domowego, robienia zdjęć, zapisywania nagrać i komunikacji dwukierunkowej z domownikami lub zwierzakami.
Funkcja może wydawać się ciekawa do podglądania zwierzaków gdy jesteśmy w pracy poza domem – zwykłe kamery mogą być co najwyżej obrotowe, a robotem podjedziemy w dowolne miejsce i odnajdziemy zwierzaka.
Realnie pobawiłem się tym trybem kilka minut i raczej więcej bym do niego nie wracał, no może ustawiłbym jakieś patrole w harmonogramie sprzątania, na czas wyjazdu urlopowego… System ma certyfikat TÜV Rheinland Privacy, więc raczej nie ma większych obaw o bezpieczeństwo naszych danych.
Robot w funkcji odkurzania należy do jednych z najlepszych na rynku.
To, czego zabrakło to gumowania przedniego zderzaka, ale to można poprawić samodzielnie, a sam robot jest i tak dość delikatny dla mebli i przeszkód.
Poprawy wymaga funkcja dzielenia i łączenia pomieszczeń – pomieszczenia, które można obejść wokół w domu, powinny być na mapach wydzielane jako osobne, a traktowane jako pusta przestrzeń i obszar otwarty. Trochę też szkoda, że nie dostajemy tych świetnych futerek z poprzedniego modelu, do czyszczenia listew przyściennych, ale je na szczęście da się kupić osobno.
Pod względem efektów odkurzania każdego rodzaju podłogi jaki mam w domu jest po prostu świetnie. Szczotki nie plączą wokół siebie włosów, moc ssania jest naprawdę duża, system opróżniania zbiornika kurzu ma 100% skuteczność, a na dodatek sam zbiornik w robocie ma wymienny wkład, co przekłada się na większą higienę. Narwal nie zapomniał o filtrze wstępnym przed filtrem EPA, więc ten drugi się nie zapycha.
System rozpoznawania i omijania przeszkód należy do ścisłej czołówki jeśli chodzi o omijanie małych przedmiotów i kabli.
W apce mamy pełno dodatkowych opcji i funkcji, niczego nie brakuje, a sama apka działa jak trzeba – nie miałem z nią żadnych problemów, choć ocena w Google Play jest bardzo przeciętna – 2,4/5 z 400 ocen, ale tu widać, że chyba tylko niezadowoleni dają oceny, gdyż apkę pobrano ponad 100 000 razy. Test kończyłem 15 maja, a ostatnia aktualizacja apki była z 3 maja – widać, że Narwal dopracowuje soft.
To, co zmieniło się na minus do docisk padów myjących do podłoża – stary model Z maił 1,2 kg docisku, nowy ma 0,8 kg. Szczerze? Nie zauważyłem żeby miało to jakiś wpływ na efekty końcowe.
Robot dorobił się wysuwanego prawego mopa, dojeżdża do samych ścian, a boczny czujnik świetnie identyfikuje szczeliny podmeblowe, więc robot dodatkowo zawija mopem na 4 cm wgłęb pod meble – skuteczność jest tak samo wysoka, jak w Dreame / MOVA i dużo lepsza niż w Roborocku.
Dokładność sprzątania wokół nóg stołów jest lepsza niż Roborocku, podobna do Dreame, może minimalnie gorsza – robot dokładnie objeżdża nogi, dodatkowo wykonując ruch do boku. Szmatki docierają przy sprzątaniu krawędziowym pod same ściany i meble.
Pochwalić Narwala trzeba za świetnie dobrany materiał szmatek – ma 0,5 cm grubości i sporo frędzli, które znakomicie usuwają plamy. Z uwagi na kształt trójkątny, zachodzą na siebie, więc nie ma suchego paska pomiędzy.
Nie mamy tu wewnętrznego zbiornika wody, więc tylko stacja odpowiada za wilgotność szmatek. Ustawimy powroty do stacji co 8/10/12 m2 lub co pomieszczenie, mamy trzy poziomy wilgotności szmatek, z czego największy daje naprawdę bardzo mokre szmatki, co sprawdzi się świetnie na szorstkich i matowych powierzchniach, jak kafelki gresowe. Na deski modrzewiowe wystarczy wręcz 1 poziom wilgotności.
Szmatki można też zdjąć z padów i po prostu wyprać w stacji. Po ponad miesiącu testowania ich stan jest bardzo dobry, wydaje się, że powinny wytrzymać wiele miesięcy pracy. Ogromną zaletą jest chłonność szmatek – każda z nich potrafi przyjąć ok. 150 ml wody.
Przykładowo, gdy szmatki są suche i włączymy ich przemycie, w zbiorniku wody brudnej znajdziemy 350 ml wody. Jeśli szmatki były już wilgotne, wody w zbiorniku będzie aż 420 ml. W trakcie mopowania, gdy robot wraca na szybkie przemycie szmatek i ich nasączenie, do samego zbiornika wody brudnej trafia ok. 170 ml wody, a reszta z tych 420 ml zostaje w szmatkach (250 ml).
Wychodzi więc na to, że Narwal Freo Z10 Ultra to robot z największym zużyciem wody na jedno przemycie ze wszystkich znanych mi konstrukcji.
Przy ustawieniach najdokładniejszego przemywania szmatek co 8 m2, wody z 4,5 l zbiornika powinno wystarczyć nam na ok. 90-100 m2 umytej podłogi, a przy ustawieniu co 12 m2 na ok. 135-140 m2.
W apce możemy wybrać 1 z 3 poziomów wilgotności mopów – namoczenia w stacji: lekko suchy, normalnie i mopowanie na mokro. Trasa ma dwa poziomy zagęszczenia – standard z zakładką na pół i skrupulatny z zakładką na trzy, więc każdy kawałek podłogi jest wtedy przecierany trzy razy, robot porusza się też nieco wolniej.
Stacja stosuje detergent do podłóg, który rozpuszcza w wodzie, którą przemywane i namaczane są szmatki i dodatkowo możemy wybrać jak często robot ma wracać do stacji na przemywanie: 8, 10, 12 m2 lub co pomieszczenie. Każde z tych ustawień daje radę, choć na kafelkach ustawiam powroty co 8 m2, a na podłogach drewnianych i panelach wystarczy co 12 m2.
Stacja sama dobiera temperaturę wody do poziomu zabrudzeń – 45-75 stopni C, a suszenie odbywa się w temperaturze 45 stopni C i jest dość skuteczne, choć z uwagi na grubość szmatek wymaga czasu. Dodatkowo robot ma też tryb FreoMode, ale ten już opisałem w sekcji odkurzania wyżej.
Ciężko ocenić zużycie detergentu, ale na miesiąc testu robot ze zbiornika 580 ml zużył coś koło 80 ml – oczywiście na oko, oceniając poziom płynu ustawiając wkład pod światło. Gdyby nie fakt, że w tym roku praktycznie stale mam 2-4 roboty na testy, przy posiadaniu tego sprzętu na własność i jako jedynego robota, obstawiałbym nieco wyższe zużycie detergentu, ale to i tak ilość wystarczająca na 3-4 miesiące lekko.
W apce możemy ustawić ile powtórzeń robot ma wykonać, gdy czujnik AI DirtSense wykryje mocno zabrudzony obszar – od 1 do 3 lub smart. Tu też włączymy tryb krawędziowy. Woda do przemywania szmatek jest poddawana procesowi elektrolizy i na koniec ma dozowany detergent – cały proces fajnie widać przez podświetlaną rewizję w stacji.
W teorii mamy wspomniany już wcześniej tryb konserwacji podłóg, ale wymaga on zakupu osobnego modułu montowanego w niszy worka, nie ma na niego zbyt wielu ofert. Zamiennie można zastosować też moduł z silnym odplamiaczem, ale tego to już totalnie nigdzie nie znajduję – trochę szkoda, że dwie takie opcje są tak naprawdę funkcjami widmo…
W stosunku do robotów ze zdejmowanymi padami mopów Narwal Freo Z10 Ultra ma dwa razy grubsze szmatki i tym samym dwa razy większą absorbcję wody. Materiał dodatkowo posiada jony srebrna co ma dawać efekty antybakteryjny i zapobiegać rozwojowi czegokolwiek w materiale.
Wykonałem test usuwania zaschniętej plamy po 25 ml espresso. Robot poradził sobie z nią tak samo jak najlepsze, droższe roboty konkurencji – pierwszy przejazd usunął 98%. Oczywiście nieco śladów zostało w głębokiej fudze, gdyż tam nie dochodzi materiał szmatek.
Stacja już po jednym przemyciu szmatek daje 99% czystości materiału, jedynie na rantach widać nieco ciemniejszego materiału, ale to z uwagi, na grubość szmatek – tarki nie dochodzą tak daleko.
Na gifach pokazałem, jak robot jeździ ze standardowym poziomem dokładności i ze skrupulatnym – widać różnice w zagęszczeniu trasy, ale też robot w tym drugim trybie porusza się nieco wolniej. W każdym trybie możemy wybrać do trzech powtórzeń, więc drugi raz robot sprząta w poprzek pierwszego, a trzeci tak samo jak pierwszy raz. Konkurencja też ma te funkcje, a nawet sposób zagęszczenia trasy dają cztery, z zakładką nie tylko na trzy, ale też na cztery.
Pod względem jakości mopowania robot Narwala spokojnie może konkurować z flagowymi konstrukcjami Dreame i MOVA, czyli Dreame X50 Ultra, Dreame L50 Pro Ultra, MOVA P50 Pro Ultra, czy MOVA V50 Ultra.
Z Roborockiem wygrywa dokładniejszym sprzątaniem wokół nóg stołów i w szczelinach podmeblowych. Szkoda jedynie, że nie ma opcji zakładki na 4, czyli sprzątania ¼ padów po brudnym, a ¾ po czystym dając realny efekty przetarcia 4 razy tego samego kawałka podłogi. Mamy tylko tryb zakładki na 2 lub na 3.
Nie zmienia to faktu, że efekty końcowe są po prostu na najwyższym poziomie, jeśli nie masz dywanów lub na podłogach masz dosłownie jeden mały, jak u mnie, to funkcji automatycznego zakładania i zdejmowania szmatek nie będzie Ci brakowało, a brak wewnętrznego zbiornika wody w robocie rozwiązano grubością szmatek i zdolność do trzymania dużo większej ilości wody niż konkurencja.
Narwal ma swoje własne podejście do tematu sprzątania i jak widać jest skuteczne!
Stacja znakomicie doczyszcza szmatki i myje je gorącą wodą w 75 stopniach C, choć to, jaka będzie finalna temperatura, zależy od algorytmu i poziomu zabrudzenia wody z pierwszego płukania – przedział dobieranej temperatury to 45-75 stopni C.
Suszenie odbywa się gorącym powietrzem i z uwagi na grubość szmatek, trwa ok. 4 godzin.
Na zdjęciu widać stan wody po trzech kolejnych przemyciach w stacji, po umyciu kafelków w łazience, kuchni i wejściu. Druga już wygląda dobrze, a trzecia to praktycznie czysta woda z detergentem – po prostu super!
Stacja ma niemałe gabaryty i nie każdemu może podpasować tak duża puszka, ale z drugiej strony większość flagowych robotów ma spore stacje. Stacja ma wygodne uchwyty po bokach do jej przenoszenia między piętrami, od spodu jest gumowana, więc nie porusuje podłóg, z tyłu zabrakło miejsca na nadmiar kabla. Od góry mamy duże zbiorniki wody: 4,5 l czystej, 4 l brudnej, pod klapką worka na kurz jest też wkład z detergentem.
Całą tackę w której robot myje sobie szmatki można wyjąć, wyjmuje się z niej tarki – całość łatwo się myje, a stan po miesiącu i tak był dobry i nie wymaga częstszej ingerencji niż raz na miesiąc. Fajnie, że stacja dostała własny programator z 5 sensorami startu/pauzy pracy, powrotu do stacji, blokady przed dziećmi, trybu FreoMind i mycia szmatek w stacji.
Jakość wykonania stacji jest na najwyższym poziomie, głośność pracy także – nie ma do czego się przyczepić. Proces elektrolizy wody widać przez specjalne okienko, nie wiem czy to faktycznie coś daje, ale fajnie wygląda.
Apka Narwal Freo ma jak na razie niezbyt dużą ilość pobrań – ponad 100 tysięcy i średnią ocenę 2,4/5 z ponad 400 opinii. Sam oceniam ją na 4/5 – ma świetny interfejs użytkownika, ładne grafiki, a jedyne braki to wspomniany wcześniej problem z dzieleniem pomieszczeń otwartych na osobne.
Apka ani razu nie sprawiła mi jakiegoś problemu – pracowałem na wersji 2.6.41, a softo robota to 01.02.00.23.
Dodanie robota jest mega proste – wystarczy wybrać 1 z 6 dostępnych robotów w aplikacji i przejść przez szybką konfigurację, która podpina robota pod domową sieć WiFi. Następnie robot będzie chciał wykonać mapowanie pomieszczeń, a tak wygenerowaną mapę w kilka minut, samodzielnie podzieli na pomieszczenia, doda rozpoznane dywany, wykładziny, meble, przeszkody i ustali rodzaj podłogi.
Niestety, nie działa to idealnie – w sekcji odkurzania opisałem problem z traktowaniem przestrzeni otwartych jako jednego, wielkiego pomieszczenia składającego się z korytarza, jadalni, kuchni i salonu, przez co wysłanie robota do sprzątania jednego z tych pomieszczeń wymaga postawienia strefy.
Pulpit to widok naszego robota ze stanem naładowania, podpowiedziami, skrótem do powiadomień i ustawieniami profilu użytkownika. Po kliknięciu w robota przechodzimy do nieco innego ekranu sterowania naszym robotem, niż zazwyczaj robią to pozostali producenci z Chin. Od góry standardowo mamy nazwę robota z jego stanem i naładowaniem procentowym baterii, niżej znajduje się duża mapa.
Wybrać możemy, jak robot ma sprzątać – po całości, po pokojach, czy po strefach. Niżej mamy tryby pracy: odkurzanie i mopowanie, odkurzanie z mopowaniem, odkurzanie, mopowanie, tryb spersonalizowany, gdzie przypisujemy sposób sprzątania i wszystkie parametry do każdego pokoju osobno i totalnie martwy tryb konserwacji podłóg – wymaga dokupienia specjalnego modułu, którego dostępność jest prawie żadna.
Sam dół ekranu to włącznik pracy, który gdy przytrzymamy trzy sekundy, wyśle robota do stacji.
Po bokach mamy skrót do historii sprzątania i harmonogramy pracy. W historii mamy jedne z najlepiej pomyślanych statystyk na rynku – poza podsumowaniem przejechanych metrów (1200 m2), ilości godzin sprzątania (22,1 h) i cykli (37), zakładka informuje nas od ilu dni robot nam towarzyszy (bawiłem się nim 25 dni) i podaje czytelne wykresy tygodniowe, miesięczne, roczne z podglądem po kalendarz.
Na liście cykli historycznym mamy podział na cykle sprzątania i konserwacji, ale jak już wspominałem, moja wersja z Geekbuying.pl nie miała w zestawie osobnego detergentu do konserwacji podłóg. Na mapach apka zapisuje rozpoznane przeszkody, dając nam podgląd pod zapisane zdjęcia (o ile wyraziliśmy na to zgodę).
Harmonogramy pracy są czytelne, można ustawić praktycznie wszystko co tylko się da, w tym zdecydować jaki rodzaj cyklu ma to być: sprzątanie, konserwacja (o ile miałoby się moduł z dedykowanym detergentem), czy przejazd patrolowy.
W ramach trybów pracy mamy opcję sprzątania AI z Freo Mode – robot sam decyduje jak posprzątać dane pomieszczenie na podstawie danych z poprzednich cykli, częstotliwości sprzątania i wielu innych zmiennych. Wyłączając Freo Mode, mamy ręczny wybór wszystkich parametrów.
Poziomów mocy ssania mamy 4, wilgotności szmatek 3, ilość powtórzeń do 3, a dodatkowo możemy ustalić dokładność poruszania się: standardową z zakładką na pół lub skrupulatną z zakładką na trzy i wolniejszym poruszaniem się.
System rozpoznawania przeszkód i ich omijania działa świetnie, jakość obrazu z kamer jest całkiem niezła, AI faktycznie dobrze ocenia rozpoznane przeszkody, a robot świetnie je omija. Dodatkiem jest tryb patrolowy pozwalający na sprawdzenie stanu domu pod naszą nieobecność, automatyczne wykonanie patroli i wysyłanie do nas zdjęć, czy choćby opcja pogadania ze zwierzakiem.
W ustawieniach stacji znajdziemy podstawowe funkcje sterowania, jak czyszczenie mopów, suszenie mopów, zbieranie kurzu w stacji bazowej, suszenie i dezynfekcja worka na kurz w stacji. Robot o wszystkich informuje poprzez czytelne grafiki.
Apka ma pamięć do 4 map pięter i masę opcji. Poza typowym podziałem pomieszczeniem, scalaniem ich, nazywaniem, możemy ustawić meble, określić rodzaj podłogi, zaznaczyć dywany i ustalić jak robot ma sobie z nimi radzić, dodać strefy niedostępne, silnie zabrudzone.
Narwal Freo Z10 Ultra / fot. K. Kulikowski, agdManiaK.plNarwal Freo Z10 Ultra / fot. K. KNarwal Freo Z10 Ultra / fot. K. Kulikowski, agdManiaK.plulikowski, agdManiaK.pl
W ustawieniach mamy proste opcje samego robota – strefę czasową, jednostki powierzchni, udostępnianie sprzętu innym użytkownikom. W sekcji aktualizacji znajdziemy info o nowej wersji softu – mój robot pracował z wersją 01.02.00.23.
W ustawieniach FreoMind mamy wybór czy robot ma dokładniej sprzątać powierzchnie, które oceni jako mocno zabrudzone, to ile razy ma wracać do takiej powierzchni na ponowne czyszczenie (smart, 3, 2, 1). Włączymy tu też tryb krawędziowy, który niweluje w cyklu mopowania martwą strefę mycia przy ścianach i meblach – nie działa to tak dokładnie, jak mop wysuwany, ale też robi robotę.
Gdyby wraz z robotem został dostarczony moduł do ciężkich zabrudzeń, można by ustawić jak często robot ma z niego korzystać: za każdym razem, co 7 dni, co 14 dni. Fajnie, że można ustawić bazową moc ssania, wilgotność mopa, czy poziom dokładności.
W sekcji czyszczenie wybierzemy, jak często robot ma wracać do stacji na przemycie szmatek i namoczenie: co 8, 10 lub 12 m2 lub co pomieszczenie, a także sekwencję sprzątania, tak aby najbrudniejsze pomieszczenia zostawić na koniec.
Z nowych opcji jest tryb krawędziowy, czy wysuwanie mopa do boku w celu niwelowania martwej strefy i intensywne czyszczenie odpadów ziarnistych – wykrywanie i skupianie się na doczyszczeniu mocno brudnych obszarów.
Dalej ustawimy tryb bez schodów dla domów parterowych, tryb nie przeszkadzać, tryb dużej wysokości (zwiększa wydajność suszenia na wysokościach powyżej 2000 m n.p.m). Tu też jest blokada rodzicielska i auto wyłącznik robota przy braku zasilania z sieci w stacji.
W ustawieniach stacji bazowej włączymy automatyczne dodawania detergentu, kontrolę bakterii w pojemniku i worku na kurz (osuszanie). Mamy tu też wskaźnik stanu worka, ustalimy intensywność suszenia, domyślny tryb czyszczenia i włączymy inteligentny system mopujący z regulacją temperatury wody.
Usuwanie kurzu ze stacji można ustawić przy każdym cyklu lub smart – sam robot decyduje jak często, a sposób opróżniania może być silny lub cichy (oba są skuteczne).
Dalej znajduje się sekcja „Rodzina ze zwierzętami”. Po włączeniu możemy wskazać jakiego sierściucha mamy: kota, psa lub kota i psa. Wskażemy na mapie obszar czyszczenia dla zwierząt (miski), artykuły dla zwierząt (posłania, drapaki).
Mamy też tryb wznawiania pracy, gdy to zwierzak uniemożliwi dokończenie cyklu, przykładowo zagrodzi wjazd do jakiegoś pomieszczenia. Wskazując w aplikacji posiadanie zwierzaka, robot będzie częściej się opróżniał w stacji, zwiększy się częstotliwość konserwacji pojemnika/worka na kurz.
Ostatnie opcje w ustawieniach to lista map, zarządzenia akcesoriami z czasem do wymiany/czyszczenia, wybór języka i głosu (jest PL), sekcja pomocy i kontroli zewnętrznej z podpięciem robota pod Alexę lub Google Home. W sekcji Omijanie przeszkód AI możemy włączyć zdjęcia wykrytych przeszkód i ustalić strategię omijania – smart lub bezpieczeństwo. Ten drugi omija przeszkody w większej odległości.
Realnie apka nie zmieniła się zbytnio od tego co oferuje ubiegłoroczny flagowiec. Dodano realnie tylko obsługę wysuwanego mopa, wykrywanie większych zabrudzeń i więcej funkcji dla posiadaczy zwierzaków.
Jakby poprawić kwestię generowania prawidłowego podziału map, czyli dzielenia pomieszczeń otwartych, to nie miałbym żadnych zarzutów wobec tej apki, a i tak jest naprawdę nieźle.
W porównaniu do ubiegłorocznego Freo Z Ultra już takich zachwytów nad Z10 Ultra nie mam, ale to z uwagi na stosunkowo małą ilość nowości. Większość funkcji i cech dobrze znam i pamiętam z testu poprzednika, więc gdyby podejść do recenzji nowego modelu nieco na skróty, to można by dodać aktualizację z kilkoma zmianami do testu Freo Z Ultra i też by się wszystko zgadzało.
Nadal podtrzymuję zdanie, że jest to jeden z najlepszych robotów na rynku, choć w cenie nieco ponad 4000 zł konkurencja jest ogromna.
Narwal daje nam dopracowaną konstrukcję z masą autorskich rozwiązań, które po prostu się sprawdzają. Firma nie kopiuje ślepo pomysłów konkurencji, a opracowuje własne technologie, za co należy się duża pochwała.
Narwal Freo Z10 Ultra nie jest tani, ale w zamian oferuje dopracowane zarówno odkurzanie jak i mopowanie, genialnie omija przeszkody, ma długi czas pracy, więc ogarnie nawet duże domy wielopiętrowe. Te kilka wad, które znalazłem i wymieniłem, nie są aż tak kluczowe, a część robot niweluje programowo.
Jeśli szukasz robota nietypowego, innego niż wszystkie, zwłaszcza najpopularniejsze, jak Roborocki, Dreame, MOVA czy Xiaomi, to mam wrażenie, że lepszej opcji niż Narwal nie ma.
ZALETY
|
WADY
|
Jeśli szukasz robota sprzątającego, warto zerknąć na nasz TOP-10 najlepszych robotów sprzątających.
Szukając natomiast dobrego odkurzacza koniecznie sprawdź naszą listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych.
Zachęcam również do zerknięcia na maniaKalny TOP-10 najlepszych odkurzaczy na polskim rynku oraz zestawienie najlepszych odkurzaczy piorących.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Od soboty 21 czerwca Lidl wraca z dobrymi cenami na wybrane elektronarzędzia i akumulatory Parkside.…
W polskich sklepach znajdziemy świetne okazje na cztery odkurzacze marki Tefal z serii X-Force Flex,…
Lidl wystartował w tym tygodniu z grubymi promocjami na pięć kategorii: czas wolny, dom, moda,…
Raport firmy Vorwerk za 2024 rok zdradza, że Thermomix jest już w co dziesiątym polskim…
Sieć RTV EURO AGD wystartowała z nową pulą promocji, a w niej znajdziemy dwie pralki…
W większości sklepów można teraz znaleźć bardzo dobre okazje na roboty sprzątające marek Dreame i…